wtorek, 1 października 2013

"Koszmar"

    W całym Hogwarcie dało się słyszeć wrzask przerażenia. Łapa podskoczył na łóżku. Kto tak wrzeszczy o 8 rano w weekend? Niechętnie zwlókł się z łóżka i poszedł do pokoju wspólnego, skąd dochodził krzyk. Cały Gryffindor stał wokół jednego z foteli. Na nim siedziała Rory. Kołysała się w przód i w tył. Powtarzała tylko jedno słowo: "Nie". Nikomu nie pozwoliła się dotknąć. Z sekundy na sekundę robiła się coraz bardziej blada. Była przerażona. Tylko raz widział ją w takim stanie i nie chciał ujrzeć tego ponownie.
    Młody Black przepchnął się do przyjaciółki i usiadł na podłodze naprzeciwko niej. Chciał nawiązać z nią kontakt wzrokowy by wiedziała, że przyjaciel jest obok. Ona jednak nie zwracała na niego uwagi. Po chwili obok Łapy znalazł się Potter, ale ten zamiast poczekać aż dziewczyna się uspokoi, wziął ją na ręce. Mała przylgnęła do niego i wtuliła twarz w jego obojczyk. Syriusz poczuł lekkie ukłucie zazdrości. Z naburmuszoną miną wstał z czerwonego dywanu i poszedł za czarnowłosym.
    Wbił wzrok w podłogę, by nie patrzeć Małej w oczy. Wiedział, że dziewczyna obserwuje, każdy jego najmniejszy ruch.
    Rogacz pchnął drzwi do dormitorium chłopaków i nie patrząc pod nogi przeszedł przez labirynt ubrań, książek, jedzenia, mioteł i innych rzeczy, do swojego łóżka. A to było wyzwanie. W dormitorium chłopaków, można było znaleźć wszystko, jeśli wiedziało się gdzie szukać. Przy łóżku Lunatyka było najwięcej książek, choć w tym momencie wszystkie były przy szafie. Łapie nie chciało się wstawać i znalazł inny sposób na zamknięcie drzwi. Większość jedzenia i jego resztek znajdowało się wokół posłania Glizdogona. Czasami zmieniał się w szczura, by więcej słodyczy zmieścić na pościeli. Na środku pomieszczenia stała góra z brudnych ubrań. Część tych czystych znajdowała się w szafie, ale niedługo pewnie będą pomieszane z brudnymi.
    Mała podciągnęła nogi pod brodę. Nie chciała dotknąć podłogi chłopaków. Ostatnio szorowała stopy przez tydzień. Poczuła silne ramiona Pottera wokół siebie. Czemu on nie mógł tutaj posprzątać? Przecież jego pokój w Sowim Domu był najczystszym miejscem na całej ziemi. Rozczochraniec nienawidził bałaganu. Jedyny nieład jaki tolerował, to na swojej głowie.
     Miał obsesję na punkcie swoich włosów. Nikt oprócz niego nie mógł ich dotykać. Codziennie je mył i układał przed lustrem, co dodatkowo wkurzało Łapę, który lubił porządnie się wyspać, a on też musiał rano skorzystać z łazienki. Codziennie wyglądał "oszołamiająco", a to nie przychodziło znikąd.
     Mała popatrzyła na Blacka lekko zarumieniona. Chłopak nie zdążył się jeszcze ubrać. Był w samych bokserkach, co skutecznie odciągało jej myśli.
    Syriusz widząc małą zmianę w zachowaniu przyjaciółki uśmiechnął się łobuzersko i oparł się o jedyną ścianę, która nie była oblepiona dziwną, fioletową mazią - nowym, nieudanym eksperymentem Huncwotów.
Black wiedział jak działa na dziewczyny i zręcznie to wykorzystywał. Puścił oczko do Małej, a ta czerwona jak burak, odwróciła od niego wzrok.
    - Możesz się ubrać?
    - A przeszkadzam ci?- zapytał zaczepnie
    - Tak.
    Syriusz założył ręce na piersi.
    - Jestem w swoim dormitorium i mogę robić co tylko zechcę. - brunet przybrał wyniosłą minę.
    - No chyba nie do końca.- Jim podrapał się po głowie.
    - Łapa idź się ubrać. Koniec dyskusji.- Remus usiadł zaspany na łóżku. - Nikt z nas nie ma ochoty oglądać cię w samych bokserkach.
    Naburmuszony Black wszedł do łazienki z głośnym trzaskiem zamknął drzwi. Mała, aż się wzdrygnęła i odwróciła w stronę Remusa:
    -Luniaczku, nie chciałam cię obudzić- blondyn machnął ręką.
    -Nie uważacie, że Łapa zrobił się ostatnio nieco kapryśny?
    Rory uśmiechnęła się lekko, a James parsknął niepohamowanym śmiechem. W odwecie Black pod prysznicem, zaczął głośno zawodzić. Remus jękną i zakrył głowę poduszką.
    - Mała, co się stało na dole?
    Dziewczyna odwróciła się do swojego najlepszego przyjaciela. Był z nią od zawsze. Widziała w jego oczach troskę. Zawsze się o nią martwił, nie było sensu go okłamywać.
    - A co wywołuje u mnie taką reakcje?- zapytała Jima- Przyjeżdża do szkoły, by pokazać swoje wsparcie dla edukacji młodych czarodziejów.
    - Co na to Estella?
    - Jest rozdarta. Jednocześnie nie chce go w swoim życiu, ale w tym momencie nie chce mu niszczyć kariery. Powiedziała, że jedyne czego jest pewna to to, że ma się nie zbliżać do Mike'a- James uśmiechnął się na wspomnienie młodszego braciszka Małej.- Wiesz, ostatnio napisał do mnie list. Jeden list. Pisał, że mnie potrzebuje, że beze mnie mu się nie uda. Jedenaście lat się do mnie nie odzywał. Już się przyzwyczaiłam do tego, że nie mieszka z nami. Nie chcę przez to jeszcze raz przechodzić.
    Rory pociągnęła nosem. Oczy jej się zaszkliły, ale przecież nie będzie płakać. Nie przez ojca, który miał ją gdzieś od jedenastu lat. Nie przez ojca, który zostawił jej rodzinę po śmierci jej starszego brata. Nie przez ojca, który miał nie dopuścić, do tego by ktoś ją skrzywdził. Tylko to on tak naprawdę wyrządził jej największą krzywdę. Opuścił ją.
    James widząc ją na granicy płaczu mocno przyciągnął ją do siebie. Wiedział jak mocno była związana z ojcem. Wiedział o wszystkim.
    - Mała, przejdziemy przez to razem. Jak zawsze - Rogacz poczochrał jej grzywkę i wstał z łóżka. Podszedł do szafki nocnej i wziął do ręki ramkę ze zdjęciem. - Pamiętasz kiedy było zrobione?
    Na fotografii była z Jamesem. Spadł wtedy z huśtawki i złamał rękę. Ona uparła się by pojechać z nim do Munga. Na zdjęciu Rogacz krzyczał wniebogłosy, kiedy zakładali mu gips. A Rory kurczowo trzymała się nogi przyjaciela i szczerzyła się do aparatu.
    Mała lekko się uśmiechnęła.
    - Ile mieliśmy wtedy lat?
    - Chyba z sześć -Jim potargał zbyt ułożone włosy.
    - Też mam to zdjęcie. To chyba moje ulubione.
    Mała rozejrzała się po łóżku Jamesa. Na poduszce leżał rozłożony kawałek pergaminu. Popatrzyła na przyjaciela pytająco.
    - To od Mel.
    Słysząc imię siostry Jima uśmiechnęła się szeroko. Przypomniała sobie jej roztrzepane, kruczoczarne włosy i zawsze roześmiane orzechowe oczy.
    - Serio? Co u niej?
    - Pyta się co u Mike'a i u ciebie. Jakieś dziesięć razy napisała, że już chciałaby być w Hogwarcie i, że bardzo za mną tęskni.
    - Jeszcze tylko rok. Nie mogę uwierzyć, że mała Potter pójdzie do Hogwartu.
    - Nie pójdzie- mruknął niezadowolony James.- Tata chce ją posłać do Dalton.
    - Dalton to szkoła dla snobów i maniaków czystej krwi - do rozmowy wtrącił się Łapa. Stał w samym ręczniku, oparty o framugę.- Wybaczy mi panienka, ale zapomniałem czystej bielizny. Mam nadzieję, że twoja cnota nie została urażona, Auroro.
    Bellefleur zatkała usta ręką, by się nie roześmiać. Natomiast James schował twarz w dłonie.
    - To chyba znak, że muszę już iść.- powiedziała blondynka roześmianym tonem i podeszła do drzwi.- Jim, dziękuję.
    - Nie ma za co, Mała- kiedy Rory zamknęła za sobą drzwi usłyszała jeszcze:
    - Idioto, ten koszmar będzie mi się śnił przez tydzień. Zawsze musisz zapominać o gaciach?
~*~

    Lily siedziała na trybunach czekając na Kim. Zaczął wiać zimny wiatr, a ona głupia nie wzięła ze sobą nic ciepłego. Miała na sobie tylko cienką, zieloną marynarkę i czarną sukienkę do kolan. Oczywiście nie pomyślała o rajstopach. Bo po co? Ruda zaczęła się trząść z zimna i chuchać w ręce. Przecież jest dopiero wrzesień.
    Na przeciwległych trybunach pojawiły się jakieś dziewczyny. Moore jęknęła w duchu. Tylko nie to. Na boisko zaczęli wychodzić zawodnicy w zielonych szatach. Czemu nawet oni ubrali się ciepło?
    Ruda od razu wypatrzyła blond czuprynę swojego wroga. Może lepiej będzie jeżeli ona stąd pójdzie?  Jak na zawołanie Ślizgon spojrzał w jej stronę i się uśmiechnął. Ale nie był to uśmiech jaki do tej pory znała - ten szydzący, ale zwyczajny, prosty. Serce Lily mocniej zabiło, czemu on tak na nią działał? Gryfonka spuściła wzrok. Niech Kim się pospieszy.
   -Hej Ruda!- usłyszała przy swoim uchu głos Ślizgona - Tak bardzo się za mną stęskniłaś?
   - Nie. Czekam na Kim, nie wiedziałam, że macie trening.
   - A już podejrzewałem, że chcesz wszystko wygadać Potterowi - Lily zadrżała- Zimno ci?
   Zanim Ruda zdążyła zareagować Henry zdjął już swój sweter i ją okrył.
   - Do twarzy ci w zielonym.
   - Co ty kombinujesz?- zapytała go szeptem, a on tylko się uśmiechnął.
   - Greengrass, ile można na ciebie czekać? - krzyknął do niego kapitan z boiska
   - Chyba idzie Kim- powiedział i zniknął.
~*~
   Wrota Wielkiej Sali były zamknięte. Rory trzymała rękę na klamce nie mogąc się zdecydować czy ją nacisnąć, czy też nie. Na sali brakowało tylko jej i chłopaków. Najchętniej by się zaszyła gdzieś w Zakazanym Lesie. Była animagiem, nie było to trudne, ale wiedziała, że uczta nie rozpocznie się bez niej. Nie kiedy jest się córką gościa honorowego.
   Uśmiechnęła się pod nosem. Wszyscy zwrócą na nią uwagę. Na jej zabłocone beżowe spodnie, na orzechowe rozsznurowane buty i na rozciągnięty błękitny sweter. Miała mokre włosy i rozmazany tusz do rzęs. To nie była jej wina, że akurat zaczęło padać jak była na spacerze z przyjaciółmi. Syriusz i James wyglądali podobnie jak Bellefleur.
   -Gotowi na przedstawienie? - zapytała przyjaciół
   - Zawsze i wszędzie.- odpowiedzieli chórem.
   Gryfoni weszli przed nią i wspólnie pchnęli wrota do Wielkiej Sali. Tak jak się spodziewali uczta się jeszcze nie zaczęła. Chłopcy przeszli przez środek, obok stołów Revenclawu  i Huffelepuffu, nie zważając na szepty rówieśników, ani karcących spojrzeń nauczycieli. Weszli na podest przed stołem grona pedagogicznego i zwrócili się przodem do reszty uczniów Hogwartu.
   - Drodzy Nauczyciele. - krzyknął Syriusz i wszystkie rozmowy ucichły
   - Drodzy koledzy - tym razem James zabrał głos i puścił oczko do oniemiałej Dorcas.
   - Szanowny panie Bellefleur.
   - Oto osoba na, którą wszyscy czekaliście
   - Aurora Hester Bellefleur - zakończyli wspólnie.
   Do Wielkiej Sali majestatycznym krokiem weszła Rory. Pięknie się uśmiechnęła i popatrzyła wyzywająco w oczy ojca. Osiągnęła swój efekt, był zdenerwowany. Przeszła pomiędzy stołami i stanęła między chłopakami. Widziała blaski fleszy aparatów. Oczywiście musiał powiadomić prasę o tym, że będzie w Hogwarcie, inaczej ta wizyta byłaby bezsensowna. Poszukała blond czupryny swojego brata wśród Krukonów i skrzyżowała z nim spojrzenie. Szare oczy Mike'a zabłysły ostrzegająco, ale ona nie mogła się już wycofać.
    - Dziękuję moim kochanym kolegom za urocze wprowadzenie. - powiedziała słodko i wywróciła oczami. - Przepraszam za spóźnienie i za to, że wyglądam tak jak wyglądam, ale musiałam pójść na spacer i zastanowić co chcę powiedzieć temu człowiekowi, który siedzi pośród dobrze mi znanych nauczycieli. Właściwie nie wiem jak go powitać. Tato... raczej nie, Ojcze... też nie. Panie Bellefleur witam pana w Hogwarcie - moim prawdziwym domu. Trochę trudno to powiedzieć po 11 latach nieobecności i szczerzę mówiąc dla nas wszystkich będzie lepiej jeśli szybko wyjedziesz i już nigdy nie wrócisz do naszego życia.
    Uśmiechnęła się triumfująco i poszła do stołu Griffindoru, gdzie wszyscy powitali ją brawami. Usiadła obok Dorcas, która tylko przewróciła oczami, ale mocno przytuliła przyjaciółkę
    - A mnie nie przytulisz? - zapytał słodko James siadając naprzeciwko dziewczyn - Też występowałem przed publicznością.
    - Ale ty nie musiałeś się zmierzyć z koszmarem z dzieciństwa - odpowiedziała zaczepnie
    - Koszmar to się dopiero zacznie - powiedziała Rory cicho, tak, że tylko siedzący obok niej Syriusz to usłyszał.

4 komentarze:

  1. Ciekawe ;)
    masz wyobraźnie :)
    też piszę, ale ja się wzięłam za książkę:)
    powodzenia w dalszym pisaniu

    OdpowiedzUsuń
  2. Huehuehue nareszcie rozdział i nareszcie go czytam :D
    Jest fajnie... biedna Rory :( A jednak temat rozbitych rodzin jest bardzo ciekawy
    Syriusz... jest taki Syriuszowski... ;)
    James i Rory :D przyjaciele :D :D w każdym razie to słodkie jak on się nią tak zajmuje
    Ruda i Greengrass... taki standard z tym swetrem
    Hahahahhahaa, James, Syriusz i Rory na końcu... kocham takie kawałki <3
    Mam tylko jedna wątpliwość, bo w jednym kawałku mówisz o Mike'u i potem o ojcu Rory i nie ma widocznego przejścia do tego drugiego i się pogubiłam
    Jak cos ogarniesz z tego komentarza to bd dobrze :D W każdym razie rozdział świetny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra postaram się, żeby mój komentarz był bardziej ogarnięty od pani wyżej xD
    Rozdział bardzo mi się podoba :3 Zresztą jak wszystkie Twoje historie :) np. dzisiejsze wypracowanie z polskiego ;)
    Biedna Rory... nie mogę zrozumieć tego jej ojca :/ dziwny facet :(
    Super kawałek z wejściem do Wielkiej Sali :D haha xD
    I tak w sumie to nie spodziewałam się, że Rory potrafi tak powiedzieć do swojego taty... Może to ja po prostu tego nie rozumiem, bo jak bym tak nie potrafiła.. nie wiem :/
    Ale ogólnie wszystko super :)

    M.

    Ps. Aaa i kocham Syriusza xD

    OdpowiedzUsuń