czwartek, 12 grudnia 2013

"Czar Jeziora"



    Rory oparła się o drzewo. Siedziała nad jeziorem od dłuższego czasu i nie zamierzała się stąd ruszać, przynajmniej teraz. Pierwszy raz od trzech dni mogła pobyć sama. Wiedziała, że jej wystąpienie na uczcie będzie miało swoje konsekwencje, ale nie spodziewała się aż takich.
    Gryfonka drżącymi dłońmi wyciągnęła paczkę papierosów z kieszeni i zaczęła obracać ją w palcach. Nie była uzależniona, ale kiedy miała problem mogła spokojnie pomyśleć z papierosem w ręku. Wtedy świat zwalniał, a ona delektowała się życiem. Rory wznieciła mały ogień różdżką i mimowolnie zadrżała. Starała się jak najdłużej utrzymać ogień, by się ogrzać. Pod koniec października nie było na tyle ciepło, by przebywać na zewnątrz bez swetra. Całe szczęście, że miała na sobie rajstopy.
    Przed nią rozpościerało się jezioro, było ogromne i niebezpieczne. Żadna istota z lądu nie miała odwagi by wejść do wody. To byłby najgorszy rodzaj śmierci jaka mogła by kogokolwiek spotkać. Zwłaszcza po tej stronie jeziora, gdzie stworzenia z jeziora i potwory wyczuwały magię. Jednak Rory zauważyła małe chochliki fruwające nad gładką taflą wody. Ten dzień był ponury, drzewa już dawno straciły swoje liście i takie gołe wydawały się smutne, a skrzaty ożywiały trochę ten świat bez wyrazu. Ich skrzydełka mieniły się kolorami tęczy w słabym świetle słońca przedzierającego się przez ciemne chmury. To było takie dziwne, że te Chochliki grały w berka, nieświadome zagrożenia, jakie na nie czyha. Uśmiechnięte, pełne energii snuły nad taflą jeziora.
    To takie proste i radosne. Może właśnie o to chodzi w całym tym zasranym życiu. Nawet jeżeli się wie, że i tak się zginie, czerpać z niego jak najwięcej. Rory dużo razy słyszała o motcie Carpe Diem, ale nigdy nie przywiązywała do niego takiej uwagi. Za to James i Syriusz czerpali z życia co tylko się dało. Rogacz każdego dnia się pytał Dorcas, czy ta się z nim nie umówi i Bellefleur nareszcie zrozumiała dlaczego. Bo James się bał, że nigdy więcej nie będzie mógł się jej o to zapytać. Przez to, że jego ojciec jest szefem Aurorów, życie Pottera jest w ciągłym niebezpieczeństwie. Syriusz natomiast chciał udowodnić, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych i po prostu uwielbiał być na krawędzi. To ich wyróżniało. Dlatego cała szkoła ich kochała.
    Rory uśmiechnęła się widząc te chochliki wiedziała, że ona i jej przyjaciele będą żyć jeszcze długi czas. Nikt i nic nie będzie tego w stanie zmienić. Razem się zestarzeją, będą patrzeć jak ich dzieci dorastają. Żadna wojna im nie przeszkodzi. Szczęście jest im pisane i ona o tym wiedziała.
    Gryfonka podniosła się z ziemi i otrzepała się z piasku. Cały jej zły humor odszedł, była gotowa nawet na spotkanie ze swoim "ojcem".  To miejsce zawsze tak na nią działało niezależnie od tego co się stało. Wyciągnęła z dziupli drzewa, pod którym siedziała, małe pudełko po miętówkach i wyrzuciła tam niedopałek papierosa. Łącznie było ich tam może z 11. Dziewczyna wsadziła znowu rękę do wnęki by schować tam opakowanie i podniosła torbę z ziemi i lekkim krokiem podeszła do ciężkich mahoniowych drzwi szkoły.           Kiedy już miała przez nie przejść, ale jeszcze raz chciała zobaczyć beztroskie chochliki. Gdy się odwróciła, uśmiech spełzł jej z twarzy i zbladła. Skrzaty zniknęły. Na wodzie widziała tylko rozszerzające się kręgi, a na środku najmniejszego jedno samotne skrzydełko.

~*~

    - Gdzie jest Rory?
    Dorcas westchnęła słyszała to pytanie chyba po raz setny w ciągu dwóch lekcji. Tym razem to profesor Caffrey próbował ustalić gdzie się podziewa jej przyjaciółka. Nauczyciel od Obrony Przed Czarną Magią stał przed nią i patrzył na nią przenikliwie. Meadowes była trochę zmieszana, bo każda dziewczyna w szkole kiedyś się zadurzyła właśnie w tym nauczycielu. Jego niebieskie oczy magnetyzowały, a ciemne włosy zawsze świetnie się układały. Syriusz twierdził, że może Caffrey może zrobić reklamę żelu do włosów, ale mówił tak tylko dlatego, że był zazdrosny. Profesor wyglądał na 25 lat, a mimo to zawsze ubierał się dobrze dopasowany garnitur. Jego lekcje nigdy nie były nudne, zawsze czymś zaskakiwał swoich uczniów. Był twardy i nieugięty, ale wszyscy widzieli, że ma słabość do Rory.
    - Dorcas może wiesz?- zapytał jeszcze raz Caffrey.  Lily która siedziała po przeciwnej stronie sali pokazywała jej, żeby nic nie mówiła.
    - Pewnie niedługo przyjdzie proszę pana.- odpowiedziała cienkim głosem, bo ciągle czuła zażenowanie swoim szczeniackim uczuciem. Całe szczęście, że już minęło, bo wtedy nie byłaby w stanie wydusić z siebie żadnego słowa.
    - Panie profesorze ja sądzę, że ona się boi swojego ojca.- powiedział cały czerwony Peter Pettigrew. Był ostatnim z Huncwotów, ale nikt o nim nie pamiętał, bo nie rzucał się w oczy.
    - Zamknij się Glizdek- warknął Syriusz ostrzegawczo. Black sam próbował się dowiedzieć gdzie się podziewa Rory, ale jemu dziewczyny też nie chciały powiedzieć. Był już mocno zirytowany z tego powodu. A do tego jeszcze Caffrey musiał się zapytać o Małą. Jak ten facet go wkurzał. Gdyby to jego nie było na lekcji to by nawet nie zauważył. Przecież Bellefleur jest dla niego za młoda. Lekcja trwała od dziesięciu minut a Caffrey nawet nie podał tematu, tak był zmartwiony Rory, ale to nie jego sprawa. Przecież ona ma przyjaciół, którzy się o nią martwią.
    Syriusz był tak zamyślony, że nie zauważył, że jego przyjaciółka stanęła na środku klasy. Tłumaczyła coś profesorowi i poszła na swoje miejsce obok Lily.
    - Czuć od ciebie pety skarbie. - powiedziała z uśmiechem Ruda
    - Jakbyś ty nigdy tego nie robiła.

~*~

    Lily rozejrzała się po Wielkiej Sali. Wszędzie kręcili się uczniowie, to było irytujące, bo Ruda potrzebowała spokoju by spokojnie pomyśleć co się stało między nią, a Greengrassem. Stale był w jej pobliżu i dawał o sobie znać. Wczoraj w bibliotece Lily nie mogła ściągnąć książki i niespodziewanie Ślizgon pojawił się obok i zdjął ją dla niej z półki. Znalazł się tak blisko niej, że poczuła mocne i drogie perfumy. Miała po dziurki w nosie takich sytuacji i w dodatku do tej pory nie oddała mu swetra. Schowała go pod łóżkiem, by dziewczyny go nie znalazły. Wiedziała, że mogła im o wszystkim powiedzieć, ale trochę się wstydziła tego co się działo w jej głowie.
    - Lily co się dzieje?- zapytała Rory, która siedziała z nią przy stole Gryfonów
    - Potrzebuję chłopaka- westchnęła Ruda
    - Każdy tutaj jest na twoje rozkazy.
    - Ale ja potrzebuję stałego chłopaka.
    - Pierwszy raz słyszę by Lily Moore powiedziała, że potrzebuje stałego związku.- powiedział Regulus Black który stanął przed dwoma Gryfonkami.
    Chłopak był Ślizgonem, więc to nie był codzienny widok, żeby ktoś taki znalazł się w takim miejscu. Rory popatrzyła na Blacka z pod przymrużonych oczu. Mimo przyjemnie spędzonego czasu na wakacjach, dalej nie darzyła go specjalną sympatią. Był jednym z prześladowców jej przyjaciółki, najlepszym kumplem Greengrassa. Wszystkie Ślizgonki marzyły o choć jednej nocy spędzonej razem z nim. Regulus miał w sobie czar Blacków. Tak ja Syriusz miał ciemne włosy i chłodne szare oczy, ale za to jego twarz była nieco szczuplejsza niż Łapy. Nigdy się nie uśmiechał, przynajmniej Rory tego nigdy nie zauważyła.
    - Czego chcesz Black- warknęła Lily.
    - Porozmawiać, bo się martwię o Henrego.
    W oczach Blacka, Rory zobaczyła troskę i smutek.
    - Reg masz 5 minut, nie więcej.
    Black westchnął i usiadł naprzeciwko Gryfonek. Opowiedział dziewczyną o zakładzie Averego i Greengrassa. Zasady były proste. Henry miał zaliczyć Rudą do ferii świątecznych.
    - Czego ty ode mnie oczekujesz? - zapytała Lily. Zmarszczyła czoło i przygryzła wargę. A więc to była tylko gra. Nic do niej nie czuł, nie chciał odnowić jej relacji. To bolało najbardziej.
    - On nie może wygrać.
    - Czemu?- zapytała zdziwiona Bellefleur.
    - Nie rozumiesz co się stanie Rory? Ślizgoni zaczną wykorzystywać mugolaki, tylko dla zabawy, bo Henry na to przyzwala swoim zachowaniem. U nas w domu panuję hierarchia, a na samej górze jest Henry.
    - Zdradzisz swojego przyjaciela?
    - Nie jest moim przyjacielem, jeżeli się mnie nie posłuchał. Prosiłem go chociaż, by to nie była Lily, bo Syriuszowi na niej zależy.
    Lily uderzyły jego słowa. Nie spodziewała się tego po Blacku. Zależało mu na Syriuszu. Nigdy nie zauważyła jego przywiązania do brata, by ci dwaj kiedykolwiek rozmawiali ze sobą w szkole. Raczej się omijali jak najszerszym łukiem, ale zauważyła pewną zmianę w zachowaniu Regulusa. W tym roku szkolnym nie obrażał żadnego mugolaka, raczej trzymał się z tyłu. Wydawał się przybity.
    - Regulus wszystko w porządku?- zapytała cicho Ruda. Wzięła go za rękę i szybko ścisnęła.
    - Nie. Pamiętaj Lily nie możesz pozwolić mu wygrać.- Regulus wstał i poszedł do swojego stołu.
    - Ruda my też musimy znikać.- Rory wskazała drzwi Wielkiej Sali. Stał w nich jej brat razem z ojcem. Pan Bellefleur poczochrał włosy Mike'owi. Blondynka widziała stąd, że jej mały braciszek jest szczęśliwy z ojcem. Przez te trzy dni był dla niego prawdziwym tatą. Łagodnym, czułym i kochającym ojcem. Takim jakiego ona zawsze chciała mieć i za jakim, przez całe życie tęskniła.
    Lily przeprowadziła Rory szybko przez salę, ale przy drzwiach spotkały Remusa i Syriusza. Ten drugi zablokował Małej przejście i szeroko się do niej uśmiechnął:
    - Miałem nadzieję, że cię spotkam. Chciałem pójść na czekoladę, bo ten dureń - Łapa wskazał Remusa - zepsuł mi humor. Lily i Durniu też jesteście zaproszeni.
    - Kusząca propozycja. Kierunek kuchnia!- ucieszyła się Bellefleur, jednocześnie zwracając na siebie uwagę brata i ojca. Mike popatrzył na Rory z wyrzutem i  złością, jak to robił przez ostatnie trzy dni. Natomiast pan Bellefleur groźnie parzył na Syriusza, bo ten, w jego mniemaniu, stał za blisko jego córki.
Łapa zauważył spojrzenie ojca Rory i postanowił go jeszcze trochę zdenerwować. Zbliżył się na tyle blisko Małej, że ustami muskał płatek jej ucha:
    - Dla ciebie wszystko Księżniczko - powiedział swoim głębokim głosem Huncwot. I szybko pocałował ją w policzek. Policzki Rory szybko zrobiły się rumiane, a jej oczy się zaiskrzyły. - Kareta czeka - dodał głośniej i pokazał jej by wskoczyła mu na plecy. Dziewczyna od razu skorzystała z oferty Blacka i razem pognali do kuchni.
    - Oni będą kiedyś razem- powiedział Remus na tyle głośno, żeby ojciec Rory to usłyszał i  razem z Lily poszedł za przyjaciółmi.
    Pan Bellefleur tylko zacisnął mocno dłonie z pięści.
~*~

Hej kochani. W końcu napisałam rozdział. Przepraszam za tak długą przerwę, ale mam nadzieję, że wam się spodoba, bo naprawdę się napracowałam i jestem dumna z tego rozdziału. Już piszę następny więc powinien pojawić się niebawem. Kocham was!!
A.

9 komentarzy:

  1. Hej! Znalazłam Twój blog, przeszukując jeden z katalogów opowiadań na blogspocie. Zaintrygował mnie opis, więc jestem. Zastanawiałam się, co tak właściwie wykreujesz, jakie zmiany? Widzę, że bardzo duże, aczkolwiek nie tak, jak oczekiwałam, ale może to i dobrze? Musi być coś nieprzewidywalnego. Zazwyczaj w takich opowiadaniach króluje, jednak James z Lily. U Ciebie wydaję mi się, że to Syriusz z Rory wyszli na prowadzenie. Wydaję mi się, jakby w Twoim opowiadaniu przeszedł, jakiś huragan, który pozamieniał parę cech osobowości. Lily stała się trochę Meadowes, ale jednocześnie wygląd pozostał. Na szczęście dodałaś też kilka swoich cech, wydarzeń, sytuacji, co jest na plus. Interesujący prolog, który tak dokładnie nie ujawnia tej głównej postaci. Dopiero później okazuje się nią Rory. Akurat trafiłam na rozdział, gdzie przyjechał jej ojciec. Mam jednak wrażenie, że zapomniałaś powiedzieć, co jest tą surową konsekwencją. A może miałaś przedstawić to trochę później? No cóż, nadal czekam ;). To, że pali mi się nie podoba, bo nie akceptuje takiego zachowania. Znaczy... nie podoba mi się, ale toleruje. Może i takie coś uspokaja, ale są inne sposoby chyba o wiele milsze, aby ukoić nerwy. Na szczęście dziewczyna nie pali nałogowo. Swoją drogą w świecie magii palono? No nie ważne ;D. Henry to taka mała kopia Severusa, tylko bardziej bezczelna. Snape chyba nie posunąłby się do takich kroków. Dziwi mnie trochę to, że nikt nie zapytał Lily o Henrego. Nie wiem czemu, ale lubię u Ciebie Regulusa, chociaż właściwie jeszcze nic złego nie zrobił. James za to... podoba mi to, że traktuje Rory jak przyjaciółkę, ale to, że próbuję się umówić z Meadowes... jakoś mi tu nie pasuje. Za bardzo wbiłam sobie w pamięć, że powinien być z Lily ;p. Trzy tajemnicze krukonki wzbudziły moją ciekawość, ale jak widać oprócz jednej, żadna na razie się nie pokazuje. Może to się zmieni? W końcu jakoś już się rozkręcasz z opowiadaniem ;). Podobają mi się Twoje opisy. Ja nie bardzo umiem je tworzyć. Za to gubisz czasem przecinki, co mi podobno też się zdarza. Pozdrawiam ;)
    w-glab-wyobrazni.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojejciu dziękuję bardzo :))) Właśnie piszę następny rozdział w którym wyjaśni się o co chodzi z Rory i konsekwencjami.
      Chciałabym wyprostować parę faktów.

      1.) W moim opowiadaniu nie istnieje Lily Evans.

      2.) Lily Moore jest osobną niezależną postacią, a jej relacja z Henrym w niczym nie przypomina relacji Snape'a i Evans.

      3.) Stwierdziłam, że to zachowanie Jamesa w stosunku do Evans nie może zniknąć, bo to było uroczę, a że nie ma Lily Evans to musiałam znaleźć inną postać i moja wersja Dorcas pasuje do tego idealnie.

      4.) Dla mnie Rory robiła wrażenie zbyt idealnej, dlatego trzeba było z niej zrobić trochę niegrzeczną dziewczynkę. Nasza kochana Rory pali i to mi się podoba.

      5.) W świecie magii korzystano z różnych urządzeń mugoli to dlaczego nie mogli korzystać z używek?

      6.) Porównanie Henry'ego do Snape'a trochę mnie zdziwiło, bo Henry jest czystokrwistym arystokratą a Snape nie + jeszcze się pojawi...

      7.) Tajemnicze Krukonki czekają na swoje 5 minut, tak samo jak czekał na nie Regulus, bo jeszcze nie wymyśliłam do końca dla nich wątku. Ale o ile nie zmienię koncepcji to wszystkie 3 pojawią się w tym rozdziale.

      8.) Reklamy wsadzamy do Sowiej Poczty :))
      Dlatego na razie nie zajrzę na bloga...

      Pozdrawiam serdecznie.
      A .

      Usuń
  2. Hej:)
    Rozdział super :) Długo się czekało, ale było po co! Mam nadzieję, że nastepny napiszesz szybciej :)
    Życze weny

    OdpowiedzUsuń
  3. Niektórzy pisarze, będący już sławnymi, nie piszą tak dobrze jak ty. Opowiadanie jest w moich klimatach.
    Powodzenia dalej, bo twoje imię i nazwisko zasługuje na miejsce na okładce książki.
    xox
    Calmer

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominuję cię do Liebster Blog Award :) Więcej tutaj: http://hogwart-lily-james.blogspot.com/2014/01/liebster-blog-award-2.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam <3
    Rozdział jest świetny, dobrze dopracowany po prostu cudo
    Niecierpliwie czekam na kolejny już chyba 2 miesiące, ale wiem, że mnie nie zawiedziesz i wkrótce dodasz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *właściwie to już ponad 4
      Ten rozdział musi być zajebisty skoro tak długo nad nim pracujesz o_O

      Usuń
    2. Właśnie wpadłam na ostatni fragment rozdziału, który jeszcze muszę poprawić trochę, ale mam nadzieję, że się nie zawiedziesz.

      Usuń